Recenzja - „Alight. Rozpaleni” Scott Sigler

Tu mieszka śmieć. Śmierć mieszkała też na ,,Xolotlu".
Być może śmierć mieszka wszędzie. 

W zeszłym roku miałam przyjemność poznać twórczość Scotta Siglera, dzięki pierwszej części Trylogii Generacje, czyli Alive. I choć zachwyt widoczny w recenzji tamtej powieści zdążył odrobinę zblaknąć z czasem, wciąż nie mogłam się doczekać, aż w moje ręce trafi kontynuacja. Miałam nadzieję, że autorowi uda się podtrzymać aurę tajemnic i zaskoczy mnie jeszcze niejednym zwrotem akcji.

Recenzja może (i prawdopodobnie) zawiera spojery dotyczące pierwszego tomu.

M. Savage, zwana Em, przewodzi grupie dzieciaków, które obudziły się w dziwacznych trumnach, w tajemniczym pomieszczeniu, nie wiedząc, kim są ani jak się tam znaleźli. Krok po kroku, niebezpieczeństwo po niebezpieczeństwie, odkryli swoją tożsamość i prawdę o tym, co ich czeka. Stworzono ich jako ciała dla Starszych, przeciwko którym się zbuntowali. Znajdują się na statku kosmicznym, który pędzi na planetę Omeyocan, gdzie ma czekać na nich lepsza przyszłość. Ale planeta, na której mają żyć, okazuje się nie być tym wyczekanym i wytęsknionym rajem. Ślady wymarłej cywilizacji są przerażające i złowieszcze, a w dżungli kryje się nowy wróg. I nie ma dokąd uciec. 
Em i jej towarzysze stoją przed wyborem: walka albo śmierć. A gdy w ich szeregach coraz większe poparcie zyskuje niebezpieczny fanatyk wielbiący krwiożerczego boga, naprawdę zaczyna im grozić zagłada... 
(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)

Kilkakrotnie już wspomniałam, że jestem zagorzałą fanką fantastyki, jednak z reguły nie obejmuje to literatury science-fiction. Nie przemawiają do mnie podróże kosmiczne, wymyślne technologie oraz różnorakie wersje kosmitów. I pewnie gdybym od początku wiedziała, że to w tę stronę skłoni się Scott Sigler, to wolałabym raczej obejść Trylogię Generacje szerokim łukiem - co okazałoby się ogromnym, wręcz gigantycznym błędem. 

Przychodzi taki moment dla prawie każdego, zagorzałego czytelnika, że wydaje się nam, że już nic nie może nas zaskoczyć. Nadal doceniamy innowacyjne rozwiązania i dobrze skonstruowane światy, ale gdzieś brakuje tego efektu wow i opadania szczęki. Wynika to ilości poznanych książek i przemaglowania wręcz setek scenariuszy, co sprawia, że - przynajmniej w moim przypadku - po zaczęciu każdej nowej lektury, automatycznie pojawia mi się w głowie prawdopodobny tok fabuły. I niestety częściej mam rację, niż się mylę. Pod tym względem Scott Sigler jest rewelacyjnym pisarzem, ponieważ ten autor nie trzyma się utartych schematów i wciąż zrzuca na czytelnika kolejne bomby fabularne. Przy Alight naprawdę nie da się nudzić, bo nie dość, że akcja toczy się niesamowicie wartko, to w dodatku kolejne odsłaniane tajemnice tylko rozbudzały mój apetyt na kontynuowanie tej książki. 

Zarówno tu, jak i w pierwszej części, na plus działa atmosfera panująca w powieści. Z jednej strony mamy wrażenie, że Em dręczy paranoja, a z drugiej jej rozterki są całkiem logiczne. Wraz z główną bohaterką czytelnik zaczyna kwestionować motywy wszystkich wokół, nie mogąc do końca zaufać żadnej z postaci, w tym samej Em. Czytelnik w każdej chwili spodziewa się zagrożenia i wyczekuje tego momentu, gdy autor postanowi odkryć przed nim wszystkie sekrety danego bohatera. Sigler rozpatrując jak wiele łączy Urodzinowe dzieci ze Starszymi stawia jednocześnie pytanie - jak duży wpływ maja na nas wspomnienia? Czy to one i wychowanie determinują ludzi, którymi się stajemy? Czy fakt, że u dwojga ludzi są identyczne, sprawia że stają się one tym samym człowiekiem? Czy jeśli urodzinowe dzieci zostały stworzone w jednym celu, to oznacza, że Starsi mają prawo ich nadpisać? Sam fakt, że po lekturze zostały mi takie rozterki kwalifikuje Alight jako świetną powieść. 

Podczas czytania przyszedł do mnie w końcu taki moment, gdy obserwowałam kolejne nieszczęścia spadające na Em, że miałam ochotę powiedzieć Scott sthap, już wystarczy. Głowna bohaterka, jako przywódczyni musiała sobie radzić z całą masą komplikacji i problemów od momentu wylądowania na Omeyocanie. Jeszcze nie zdąży rozprawić się z jednym, gdy na jej głowę spada kolejny. W dodatku Sigler uczynił ją bardzo ludzką, bo nie dość, że nie wie komu może zaufać, to w dodatku popełnia błędy, jak każdy z nas. Przychodzi taka chwila, że bohater podejmuje jakąś  decyzje a ty masz ochotę wskoczyć do książki, zdzielić go po twarzy i powiedzieć nie, bo wiesz że wyjdzie mu to bokiem. Tak właśnie było ze mną i Em.

Scott Sigler świetnie poradził sobie z zarządzaniem tak dużą ilością bohaterów, a czytelnik w tym tomie zaczyna faktycznie łapać, kto jest kim. Dokładając do tego to, co tak bardzo podobało mi się w Alive - czyli atmosferę grozy, niepewności i paranoi - sprawił, że Alight to nie tylko rewelacyjna kontynuacja, ale po prostu świetna książka. Tu nie będziecie mieli okazji, żeby się nudzić, bo pisarz przygotował dla czytelnika całe mnóstwo zwrotów akcji. Nawet jeśli, tak jak ja, nie jesteście fanami science-fiction, warto dać Trylogii Generacje szansę - być może podbije Wasze serce tak, jak zawładnęła moim. 

Moja ocena: 9/10

Skończyłam czytać: lipiec 2017 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,2/10
Okładka: miękka
Ilość stron: 488
Data wydania: 14 czerwca 2017 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Marek Cieślik




Budzi mnie nagły, przeszywający ból.
Otwieram oczy w ciemności. C a ł o w i t e j ciemności. Moje myśli dziwnie blokują się w głowie.
Ból szyi tam, gdzie zaczyna się ramię, już mija. Pamiętam podobne użądlenie, tylko dużo gorsze. Tamtego dnia... miałam zdaje się urodziny? Chyba tak. D w u n a s t e urodziny.
Przeszywa mnie zimny dreszcz - to się już raz zdarzyło.


Alive. Żywi  |  Alight. Rozpaleni

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Feeria Young


Książki możecie nabyć między innymi na empik.com

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka