Recenzja - „Dzikie serca” Suzanne Young



- Może ja umiem tylko walczyć.
- A może ja walczę po tej samej stronie co ty?

Suzanne Young pokochałam za Plagę samobójców, czyli jedną z najlepszych dystopii, z którymi się zetknęłam. Nie brakowało tam dramatycznych zwrotów akcji czy bolesnych dla czytelnika rozwiązań, a to wszystko zostało okraszone całkiem nowatorskim pomysłem. Dlatego nikogo chyba nie zdziwię, jeśli powiem, że gdy zobaczyłam nazwisko autorki przy najnowszej propozycji Wydawnictwa Feeria nie mogłam się oprzeć i po prostu wiedziałam, że muszę przeczytać Dzikie serca. Czy było tak dobrze jak ostatnio? 

Savannah dzieli swoje życie na szkołę i opiekę nad młodszym bratem. Życia nie ułatwia jej ojciec alkoholik i ciotka, która chce zabrać jej Evana, a do tego wszystkiego zaczyna się jej naprzykrzać nowy szkolny kolega. Dziewczyna jest zdecydowana radzić sobie sama, ale Cameron powoli burzy jej mury. Czy Savvy znajdzie w sobie siłę, żeby wpuścić go do swojego życia?

Savannah musi bardzo się starać, żeby jej życie nie rozpadło się na kawałki. Przebiła ołówkiem na wylot rękę swojego ekschłopaka Patricka i z diagnozą "problemy z kontrolą gniewu" trafiła do Brooks Academy, szkoły dla uczniów wyrzuconych z innych placówek. Nieważne, że zrobiła to, bo drań wyśmiewał się z jej młodszego, upośledzonego brata... a braciszek jest dla niej najważniejszą osobą na świecie. Dziewczyna desperacko usiłuje zająć się nim sama, bo ich matka dawno odeszła, a ojciec alkoholik nie radzi sobie nawet z własnym życiem. Dla dobra chłopca opiekę nad nim chce przejąć ich ciotka (która już spisała Savvy na straty), na co dziewczyna za nic nie chce pozwolić. 
Co gorsza, Patrick nie zamierza zapomnieć o tym, co mu zrobiła.
Dlatego nie szuka dodatkowych kłopotów i gdy Cameron, kolega z Brooks Academy, ale pochodzący z totalnie innego świata, próbuje zburzyć mury wokół niej, Savvy nie chce pozwolić sobie na zaufanie mu. Bo może się okazać, że wszystko, co z takim trudem próbuje trzymać w ryzach, rozpadnie się z hukiem. Ale jak to zrobić, kiedy jedyne, co się ma, to dzikie serce?
(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)

Suzanne Young umie grać na emocjach czytelnika - i to jeszcze jak. Ponownie zostałam przez nią wciągnięta w historię tak przepełnioną uczuciami, że każde kolejne wydarzenie z życia Savannah głęboko mnie dotykało. Razem z bohaterką przeżywałam małe wzloty i coraz większe upadki, bo sposób w jaki napisana jest ta historia, nie pozwala się od niej zdystansować. To historia dziewczyny która zbyt szybko musiała dorosnąć. Poświęciła się z miłości dla brata i oddała tak wiele, że nie starczyło już dla niej samej. A mimo to Savy ceni sobie krótkie chwile z przyjaciółmi i stara się wyszarpnąć choć okruch normalności, wiedząc, że następny dzień znów da jej popalić. Autorka tym razem wchodzi w dużo realniejszą scenerię niż w przypadku Plagi, bo nie uświadczymy to żadnych elementów paranormalnych - to po prostu książka o dziewczynie, która zrobiłaby wszystko dla swojego młodszego braciszka i chłopaku, który stara się zburzyć jej mury. Nie jest kolejna płytka książka o nastoletniej miłości. Nawet jeśli ten wątek się pojawia, nie jest to główna oś fabuły, a bardziej jej zwieńczenie. Suznnne Young skupia się głównie na pokazaniu, jak trudne, mimo miłości, jest życie z Evanem i jak wiele można poświęcić w imię tego uczucia oraz że czasami... to po prostu nie wystarcza. 

Pierwsze co mnie zaskoczyło to niewielka objętość tej powieści - po tak rozbudowanym opisie i mając na uwadze poprzednie książki autorki, podświadomie spodziewałam się czegoś znacznie grubszego. I jestem odrobinę rozczarowana, że tak nie jest. Moim zdaniem można było wycisnąć z tej historii trochę więcej, choć teoretycznie nie jestem zawiedziona tym, jak się potoczyła. Akcja zaczyna się w Brooks Acakedmy. To oznacza że poza opisem czytelnik musi cierpliwie czekać na odsłonięcie kolejnych faktów, bo wpadamy w sam środek akcji - wręcz mogło by się wydawać, że na początku zabrakło jakiegoś rozdziału. Nie ma za wiele informacji jak wyglądało życie Savvy zanim dźgnęła Patricka, a w sumie chciałabym się tego dowiedzieć, żeby faktycznie mieć porównanie "przed" i "po". Dlatego, że ze strzępków wiadomości, które dostałam, wynika, że ta różnica naprawdę istniała. 

Ta króciutka książka, choć może się wydawać niepozorna, kryje w sobie mnóstwo emocji. Suzanne Young raz jeszcze stanęła na wysokości zadania, tworząc historię absolutnie wyjątkową, a Dzikie serca na długo zapadną mi w pamięć. Uwielbiam twórczość autorki i na pewno sięgnę po inne jej książki, bo za każdym razem jestem urzeczona. Ze swojej strony gorąco mogę Wam polecić Dzikie serca.

Moja ocena: 8/10

Skończyłam czytać: kwiecień 2017 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,59/10
Ilość stron: 263
Okładka: miękka
Data wydania: 26 kwietnia 2017 r.
Wydawnictwo: Feeria Young 
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Cena (z okładki): 32,90 zł



Przyjaciele czekają, aż zrobię kolację, a ja dzielę się z nimi swoją porcją. Wszyscy siedzimy przy stole jak jedna rodzina - dysfunkcyjna, ale jednak rodzina. Evan, patrząc na nas, uśmiecha się. A ja myślę sobie, że może wszystko się ułoży. Kiedy jest tyle miłości, wszystko musi się jakoś ułożyć.



Za egzemplarz do recenzji  dziękuję Wydawnictwu Feeria Young


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka