Recenzja - „W pół drogi do grobu” Jeaniene Frost



- Kotek, wciąż jej nie powiedziałaś? Cholera, na co ty czekasz?
- Na drugie nadejście Chrystusa! - rzuciłam - I ani chwili wcześniej! Teraz, właź do szafy!

W pół drogi do grobu miało być moim wielkim powrotem do świata wampirów - udanym powrotem, co wnioskowałam z dobrych recenzji i wysokich ocen na Lubimy Czytać. Zwykle, gdy zaczynam lekturę nie mam określonych oczekiwań i po prostu daję się ponieść temu, co wymyślił autor. Czasami jednak daję się omamić pozytywnym opiniom i buduję sobie w głowie obraz tego, jak moim zdaniem powinna wyglądać "tak dobra" książka, co z reguły jest punktem zapalnym do powstania rozczarowań. Tak właśnie było tym razem. 

Dokonując zemsty, półwampirzyca Catherine Crawfield poluje na nieumarłych i ich zabija. Ma nadzieję, że odnajdzie wśród wampirów swojego ojca, odpowiedzialnego za zniszczenie życia jej matce. Schwytana przez Bonesa, łowcę nagród polującego na wampiry, zostaje zmuszona do współpracy. W zamian za znalezienie ojca Cat zgadza się trenować z seksownym nocnym łowcą, aż dorówna mu umiejętnościami walki. Jest zdziwiona, że nie kończy jako jego przekąska. Czyżby rzeczywiście istniały dobre wampiry? Wkrótce Bones przekona ją, że bycie mieszańcem nie jest wcale takie złe. Zanim jednak Cat zdąży się nacieszyć nowo zdobytym statusem pogromczyni demonów, oboje będą ścigani przez grupę zabójców. Cat musi opowiedzieć się po jednej ze stron…
A Bones okaże się dla niej równie kuszący jak żywy mężczyzna.
(Źródło: Wydawnictwo MAG)

Autor rzadko daje czytelnikowi wstęp przed rozpoczęciem historii. Dużo częściej wpadamy w środek jakiejś sytuacji i powolutku dowiadujemy się wszystkiego. Tak też było tym razem, jednak coś mi zgrzytnęło. Odniosłam wrażenie, że w natłoku dialogów i zwrotów akcji Jeanienie Frost zapomniała, że coś trzeba czytelnikowi podrzucić, jeśli ma się on zatopić w danej opowieści. Nie mogę narzekać na nudę w fabule, ale wolałabym, aby nieco mniej się działo, a pisarka bardziej skupiła się na dodaniu paru komentarzy. To wrażenie potęgowała narracja prowadzona z punku widzenia Cat. Zwłaszcza, że pomiędzy jedną, a drugą walką i zawirowaniami w życiu osobistym bohaterów były takie krótkie odstępy. Dlatego właśnie mam problem z oceną tej powieści - naprawdę lubię, gdy sporo się dzieje i nigdy nie sądziłam, że może dziać się za dużo.

Nie zżyłam się z bohaterami, ale co gorsza nawet za nimi nie przepadam... Cat miała być twardą babką, wiecie łowczynią wampirów i takie tam. Niestety okazała się kolejną skrzywdzoną przez los dziewczynką, która za wszelką cenę stara się zadośćuczynić światu, że w ogóle istnieje. Nie tego oczekiwałam i właśnie to przeważyło szalę na jej niekorzyść. Dodatkowo przysięgam, że czasami jej iloraz inteligencji oscylował w okolicy zera. Czyż to nie logiczne, że jeśli ktoś pozbawi cię wszelkiej przewagi, jest wyraźnie lepiej wyszkolony oraz w sumie to jesteś jego więźniem, to nie zgrywasz mądrali, tylko starasz się wymyślić, jak nie umrzeć? Niby powinno być, a tu Cat zrobiła niespodziankę. A Bones... Bones miał być zły! Powinien być dużym, krwiożerczym wampirem! Tymczasem bardziej przypomina Edwarda niż Drakulę - no może przesadziłam, ale czujecie mój problem? Ponadto po raz kolejny spotkałam się ze zbyt szybkim obnażaniem duszy głównych bohaterów, przez co początek ich znajomości był nieco infantylny i sztuczny, po prostu źle się to czytało.  Ale żeby nie było, że wszystko jest źle to są też plusy do których zaliczają się teksty Bonesa oraz dialogi pomiędzy nim a Cat, często pełne sarkazmu lub humoru, które potrafiły wywołać uśmiech na mojej twarzy. Tylko, że to nie wystarczyło, żebym przymknęła oko na minusy.

Chciałabym napisać coś ponad to, ale prawda jest taka, że W pół drogi do grobu przeczytałam na początku wakacji i na tę chwilę nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Ogólnie mam dość mieszane uczucia w stosunku do książki - nie był to najgorsze spotkanie ze światem wampirów, ale nie było też tak dobre, jak oczekiwałam. Na plus na pewno działają dobre, zabawne dialogi i spora ilość zwrotów akcji, jednak dla mnie to nie wystarczyło, abym zakochała się w tej historii. Czy polecam? Nie jestem pewna, tym razem decyzję musicie podjąć sami. Osobiście sięgnę po kolejny tom przygód Cat, jednak nie jestem przekonana czy warto.

Moja ocena: 6/10

Skończyłam czytać: lipiec 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,11/10
Ilość stron: 438
Okładka: miękka
Data wydania: 21 września 2011 r.
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Anna Reszka
Cena (z okładki): 35 zł


- Moja biedna matka! Ma dobre dni i złe. Lekarz stara się dopasować jej leki, ale nigdy nie wiadomo, kiedy zacznie się atak. Nie zwracaj uwagi na jej gadanie o zabijaniu demonów. Jest zielonoświątkowcem.
 Wierzy w duchy i inne takie rzeczy. Tylko jej potakuj i staraj się nie mówić za dużo.
- Ale... ale... - Timmiemu niemal wychodziły na wierzch oczy. - Dlaczego jej powiedziałaś, że jestem twoim chłopakiem? Dlaczego nie wie o prawdziwym?
To było dobre pytanie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu odpowiedzi. Jakiejkolwiek.
- On jest Anglikiem! - rzuciłam zdesperowana. - A mama... mama nie znosi cudzoziemców. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka